Matura 2016
Jesteśmy już po trzydniowym maratonie (jak to powiedziałł Pan Marek Kulczewski)! Cóż, matura to coś, co (cytując Wisławę Szymborską) „zdarzyć się mogło” a nawet „zdarzyć się musiało”. Nie moglibyśmy być dokończonym "tworem" polskiego szkolnictwa bez egzaminu dojrzałości. A czy było tak trudno? Jednym poszło lepiej, innym gorzej, tak jest zawsze. Uważam, że pierwszy dzień naszych zmagań był miłym zaskoczeniem jeśli chodzi o temat rozprawki. Motyw nieszczęśliwej miłości – temat rzeka, a zatem można się było nieźle rozpisać. I już 30% murowane. Drugi dzień, który był mniej przyjemny, chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego , nie okazał się jednak tragiczny, nie rwaliśmy włosów z głowy, a co więcej na niejednej twarzy gościł promienny uśmiech. Natomiast dzisiejszy dzień obfitował w, pewnych swoich umiejętności, maturzystów, którzy dzielnie stawiali czoła wyzwaniom jakie z sobą przyniósł egzamin z języka angielskiego. Dziedzina bardzo dogodna, bo każdy w dobrym lub bardzo dobrym stopniu językiem tym się posługuje. Przechodzony przez nas egzamin można porównać do wojny. Walczymy o naszą dobrą przyszłość i uważam, że jak dotąd możemy być z siebie dumni i zadowoleni… Śmiało można rzec Veni, vidi, vici (Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem), jak to Juliusz Cezar powiedział odnosząc zwycięstwo nad królem Pontu. Ale to jeśli chodzi o zostawione daleko w tyle podstawy z przedmiotów obowiązkowych, ja natomiast życzę Wam powodzenia przed kolejnymi starciami, będzie dobrze!
Milena Adamczyk, 3h
Koło Naukowe Medioznawców
foto: Beata Pieczyńska potral: www.konin.naszemiasto.pl